
Małe wody, to pojęcie bardzo względne, gdyż dla jednych karpiarzy małą wodą jest zbiornik 50 ha. a dla innych kilkuhektarowy. W mojej klasyfikacji małe zbiorniki, to te o powierzchni poniżej 3 ha. Są to najczęściej żwirownie , lub glinianki wykopane przez ludzi, rzadziej naturalne jeziorka. Z reguły takie zbiorniki są omijane przez karpiarzy, a pierwszy pobyt nad taką wodą najczęściej kwitowany jest jednym zdaniem – co w takim kaczym dołku może się uchować- .Jednak nic bardziej mylnego, gdyż przy spełnieniu paru warunków takie malutkie wody mogą stanowić idealne miejsce dla rozwoju kapitalnych okazów. Przede wszystkim musi występować w nich miękka roślinność, lub twarde zaczepy w postaci zatopionych drzew, lub ich resztek, a maksymalna głębokość musi wynosić najwyżej dwa metry, aby ryby mogły przetrwać największe mrozy, jak i największe upały. Takie łowiska dają nam pewność, że ryby nie zostały wyłapane przez miejscowych wędkarzy, którzy najczęściej nie dysponują odpowiednim sprzętem, lub umiejętnościami pozwalającymi dobrać się do skóry grubym sztukom. Łowiska pozbawione zaczepów z reguły są przetrzebione i szanse na złowienie ładnej sztuki są minimalne. Ideałem jest woda nie zarybiana od wielu lat, którą zamieszkuje kilka naprawdę dużych sztuk, na które będziemy polować.

Zasadniczą sprawą jast ustalenie miejsca połowu. Aby znaleźć dobre łowisko potrzebny będzie nam ponton, echosonda i cykadełko do zbadania charakterystyki dna. Wybór łowiska zależy także w dużej mierze od pory roku. I tak wiosną proponował bym miejsca płytkie, podwodne górki, trzcinowiska, lub inne skupiska roślin, natomiast późnym latem i jesienią rejony najgłębszych miejsc w danej wodzie. Nie można wychodzić z takiego założenia, że skoro woda w której będziemy łowić jest tak mała, to karpie prędzej, czy później trafią na nasze nęcisko. Nic bardziej mylnego, gdyż w każdej wodzie są miejsca z jakiegoś powodu unikane przez ryby i z tego powodu radzę przyłożyć się do sondowania, żeby na samym początku nie skazać się na niepowodzenie. Na początek proponował bym wybrać trzy, cztery interesujące miejsca i kontrolować, czy zanęta jest wyjadana. Jeśli tak, to już połowa sukcesu. Głębsze łowiska, gdzie nie ma możliwości obserwacji dna możemy zlokalizować dzięki bacznej obserwacji wody. Wszelkie oznaki bytowania ryb, takie jak spławy, czy bąblowanie są wskazówką przy wyborze dobrego nęciska. Nie należy tutaj unikać miejsc o mulistym dnie, co jest częstym błędem popełnianym przez karpiarzy, gdyż tam znajduje się większość pokarmu pobieranego przez ryby.

Oczywiście tak porośnięte roślinnością, lub pełne zaczepów wody wymagają użycia odpowiednio mocnego sprzętu. Osobiście używam odpornych na przetarcie plecionek, zamiast żyłki i polecam montaż przyponu strzałowego o długości 10-20 m. z mocnej plecionki, gdyż ułatwi nam to późniejszy hol i zdecydowanie zmniejszy straty wśród zerwanych ryb. Także haczyki powinny być dość duże o rozmiarach 1 , 2 z grubego drutu i zawsze ostre jak brzytwa. Hol ryby będzie z reguły wyglądał w taki sposób, że ryba po zacięciu zaparkuje w pierwszej kępie roślinności, a wędkarz przy pomocy pontonu musi do niej podpłynąć, delikatnie odczepić z zielska i podebrać z wody. W większości przypadków ta czynność udaje się przy użyciu środka pływającego, gorzej sprawa ma się, gdy staramy się podebrać rybę stojąc na brzegu, ma ona wówczas wiele szans ugrzęźnięcia w zaczepach.
Tak więc ponton w takich łowiskach jest nieodzowny zarówno przy holu, jak przy nęceniu i wywożeniu zestawów. Oczywiście o wiele trudniej wygląda hol wśród twardych zaczepów.
Tu musimy liczyć się ze znacznie większymi stratami holowanych ryb.
W miejscach mulistych , lub porośniętych roślinnością nasza zanęta i przynęta powinna mieć nieco mocniejszy aromat, tak by mogła przebić się zapachowo wśród intensywnych naturalnych zapachów. Kulkę przynętową dobrze jest zanurzyć w dipie na kilka godzin przed łowieniem, a zanętę w postaci pelletu, ziaren i kulek polać specjalnymi boosterami, lub aktivatorem. Dzięki temu staną się one atrakcyjniejsze i prędzej sprowokują karpie do brania.

Na koniec muszę podkreślić, że małe zbiorniki bywają niekiedy bardzo trudnymi wodami i zdarza się tak, że przez cały sezon możemy mieć brania zaledwie kilku ryb. Często po jednym, lub dwóch braniach ryby przestają odwiedzać nęcone miejsce, uważając ja za niebezpieczne. Taka sytuacja może trwać do końca sezonu, lub nawet dłużej. Należy wtedy zmienić nęcone miejsce. Jednak ryba z takiej małej wody , wytropiona, wyczekana i w końcu złowiona po kilku, lub nawet kilkudziesięciu nocach daje ogromną satysfakcję.